Berlin próbuje być jak "Lupin" w paryskim spin-offie "Domu z papieru" na Netfliksie, ale niestety nie może równać się z oryginałem. Nawet postać granego przez Pedro Alonso berlińskiego złodzieja wydaje się wyblakła i pozbawiona dawnego uroku. Ten spin-off to jedynie blade odbicie dawnej chwały, które nie wnosi niczego nowego i oryginalnego do serii. Mimo to Netflix prawdopodobnie promować będzie ten serial algorytmami, by skusić fanów "Domu z papieru".
Berlin kradzieży dom aukcyjny: szczegóły skoku w Paryżu
Akcja nowego serialu Netflix "Berlin" rozgrywa się lata przed wydarzeniami z "Domu z papieru". Tytułowy bohater, znany ze swojego szelmowskiego uśmiechu i bezwzględności, planuje kolejny wielki skok - tym razem na paryski dom aukcyjny. W jednym momencie mają tam znaleźć się klejnoty wielu rodów królewskich, co czyni to miejsce niezwykle atrakcyjnym celem dla Berlina.
Wraz z grupą zaufanych pomocników, wśród których prym będą wiedli nieśmiała, ale niezwykle utalentowana Keila oraz nauczyciel akademicki Damián, Berlin przygotowuje się do spektakularnej kradzieży. Jak zawsze, wszystko spoczywa na jego barkach - to on jest mózgiem całej operacji, od którego zależy powodzenie planu. Widzowie znający "Dom z papieru" doskonale wiedzą, że Berlin to prawdziwy geniusz zbrodni, który ma wszystko dokładnie przemyślane.
Jednak tym razem los rzuca mu kłodę pod nogi w postaci pięknej Camille, żony szefa domu aukcyjnego. Berlin całkowicie się w niej zapatruje, ryzykując tym samym cały przygotowany skok. Ich niedorzeczny i niezręczny romans staje się centralnym punktem fabuły, choć wielu widzów może uznać to za zwykłe zapychanie czasu antenowego.
Kulisy wielkiego skoku w Paryżu
Plan Berlina jest genialny w swojej prostocie - wślizgnąć się do środka podczas wielkiej aukcji i w zgiełku wynieść cenne klejnoty. Oczywiście na drodze stanie mu wiele przeszkód, takich jak zaawansowane systemy zabezpieczeń, uzbrojona ochrona i oczywiście sam właściciel domu aukcyjnego. Jednak dla Berlina żadne wyzwanie nie jest zbyt duże.
Co ciekawe, w serialu możemy zobaczyć wiele nawiązań do katakumb paryskich. Te podziemne korytarze z pewnością odegrają kluczową rolę w całym planie, dając bohaterom możliwość niepostrzeżonego wejścia i wyjścia z budynku. Twórcy niewątpliwie zainspirują się tu obrazami z popularnego serialu "Lupin", którego akcja również rozgrywa się w Paryżu.
Serial | Lokacja | Rodzaj skoku |
Berlin | Paryż | Dom aukcyjny |
Lupin | Paryż | Różne (muzea, banki) |
Podobieństwa i różnice między Berlinem a Lupinem w Paryżu
Nie da się ukryć, że "Berlin" od samego początku będzie porównywany z francuskim hitem "Lupin". Oba seriale osadzone są w tej samej lokacji - Paryżu, a ich bohaterowie to wprawieni złodzieje dokonujący spektakularnych skoków. Jednak na tym podobieństwa się kończą, a różnice są znacznie większe.
Lupin to lekki, zabawny serial pełen werwy i energii. Jego główny bohater Assane Diop to postać pozytywna, którą łatwo polubić. Berlin z kolei to ponury, złowrogi drapieżnik, który nie waha się zgwałcić czy zabić. To antypatyczna postać, której ciężko kibicować. Mało tego, Lupin czerpie garściami z klasycznej literatury, podczas gdy "Berlin" to zwykły kryminał bez większych ambicji.
Lupin to lekki, zabawny serial pełen werwy i energii. Berlin z kolei to ponury, złowrogi drapieżnik, który nie waha się zgwałcić czy zabić.
Serial "Berlin" wyraźnie próbuje naśladować "Lupina" w kwestii wykorzystania paryskich plenerów i odwoływania się do miejskiej legendy o katakumbach. Jednak robi to w dużo mniej subtelny i finezyjny sposób, przez co traci swój urok. Twórcy po prostu wzięli to, co sprawdziło się w innym serialu i wstawili do swojego, nie wprowadzając przy tym niczego nowego.
Czytaj więcej: Recenzja serialu Smothered na SkyShowtime: pełen zwrotów akcji
Ostre porównanie Berlina z serialem Lupin: niedociągnięcia
Kiedy przystępujemy do porównania "Berlina" z "Lupinem", różnice między tymi serialami są aż nazbyt widoczne. Podczas gdy francuski hit zabłysnął oryginalnością, świeżością i niewiarygodną energią, spin-off "Domu z papieru" jest zwykłą kalką, nudną powtórką z rozrywki.
Największym grzechem "Berlina" jest całkowity brak pomysłu na coś nowego. Nawet główny wątek kradzieży z domu aukcyjnego został już wykorzystany w "Lupinie". Twórcy zdecydowanie nie wykazali się kreatywnością, serwując widzom dokładnie to samo, co już widzieli. Ich serial nie wychodzi poza utarte schematy i znane scenariusze, dlatego trudno się do niego przekonać.
- Kryminalna fabuła bez świeżych pomysłów
- Sztampowe postacie bez charyzmy
- Wtórne wykorzystanie paryskich plenerów i katakumb
- Puste naśladownictwo zamiast oryginalnośći
Co więcej, bohaterowie "Berlina" totalnie bledną przy charyzmatycznych postaciach z "Lupina". Oni po prostu nie budzą w widzu żadnych emocji, są mdli i bezbarwni. Ich motywy i zachowania są albo irytująco przewidywalne, albo kompletnie pozbawione sensu. Z całą pewnością twórcy nie zaserwowali tu charakterystycznych, zapadających w pamięć ról.
Berlin i Camille: niedorzeczny i niezręczny romans w serialu
Jednym z kluczowych wątków "Berlina" jest niedorzeczny i niezręczny romans, jaki nawiązuje się między głównym bohaterem a piękną Camille. Ona jest żoną właściciela domu aukcyjnego, na który Berlin planuje napad. On z kolei jest starym, zblazowanym złodziejem. Ich uczucie zostaje przedstawione w skrajnie niewiarygodny sposób.
Berlin jakby całkowicie traci dla niej głowę, zapominając o wszystkich racjonalnych przesłankach. Od pewnego momentu cały jego sprytnie zaplanowany skok zaczyna się chwiać z powodu tej obsesji. Twórcy próbują w ten sposób dodać nutki realizmu do tej postaci i ująć nieco z jej kamienności. Jednak efekt jest zupełnie odwrotny - Berlin przestaje być wiarygodny.
Grająca Camille aktorka Samantha Siqueiros ma niewątpliwie w sobie to coś, co może budzić zauroczenie. Jednak nawet to nie tłumaczy tak naiwnego i niewiarygodnego zachowania Berlina, który – przypomnijmy – ma w końcu być geniuszem zbrodni. Przez jej pryzmat staje się mdłą karykaturą samego siebie.
Brak chemii między głównymi postaciami
Patrząc na ekran, trudno nie odnieść wrażenia, że między Berlinem a Camille po prostu brak jest jakiejkolwiek chemii. Alonso gra tak, jakby nigdy nie spotkał swojej ekranowej partnerki, a ich rzekoma namiętność jest zwyczajnie nieszczera. Taki niedopracowany wątek, który ma być filarem całego serialu, czyni go mdłym i niewiarygodnym.
Dużo lepiej Berlin wypadałby po prostu jako krwiożerczy drapieżnik, chłodno planujący swój skok. Wątek miłosny kompletnie tu nie pasuje, zwłaszcza że jest zrealizowany tak topornie. To kolejny dowód na to, że twórcy nie do końca przemyśleli realizację tej produkcji.
Nilubieni bohaterowie: nowi grzybiarzami nie dorównują Domowi
Jednym z największych minusów spin-offu "Berlin" jest brak charakterystycznych, zapadających w pamięć bohaterów drugoplanowych. Postacie takie jak Tokio, Nairobi czy Denver z "Domu z papieru" od razu budziły pozytywne skojarzenia i emocje. Tutaj tego brakuje kompletnie.
Twórcy co prawda zbudowali drużynę Berlina w podobny sposób - na zasadzie kontrastów, gdzie przeciwieństwa mają się jakoby przyciągać. Mamy więc nieśmiałą Keilę oraz nauczyciela akademickiego Damiána. Jest też kilka innych postaci, mających rzekomo dodać kolorytu całej grupie. Jednak żadna z nich nie wyróżnia się na tyle, by zapamiętwać ją na dłużej.
Serial | Postacie drugoplanowe |
Berlin | Keila, Damián |
Dom z papieru | Tokio, Nairobi, Denver |
Postaci z "Berlina" są po prostu mdłe, bezbarwne i mało wyraziste. Ciężko im zresztą się dziwić, bo nawet główny bohater nie budzi większych emocji. Przez to cała grupa przestaje być wiarygodna jako zespół przestępców, a staje się zwykłą miałką oprawką dla wątku Berlina i Camille.
Powtórka z rozrywki: brakuje świeżości i oryginalności
Podsumowując, "Berlin" jest zwykłą powtórką z rozrywki, która nie wnosi niczego świeżego do świata "Domu z papieru". Twórcy najwyraźniej bali się zaryzykować i serwują dokładnie to samo, czego widzowie doświadczyli już wiele razy. Pomysł na założenie spin-offu był dobry, ale jego realizacja pozostawia wiele do życzenia.
Cała intryga kręci się wokół kolejnego wielkiego skoku w Paryżu, przy okazji odwołując się do miejskiej legendy o katakumbach. Dokładnie to samo było już w "Lupinie", więc dla widza jest to zwyczajnie powtórka z rozrywki. Scenariusz "Berlina" jest schematyczny, sztampowy i niczym nie zaskakuje. To samo można powiedzieć o występujących tu postaciach, które mdleją przy tych z "Domu z papieru".
- Brak świeżych pomysłów na fabułę i postacie
- Naśladownictwo rozwiązań z innych seriali
- Mdła realizacja i brak wyrazistości
- Powtarzalność konwencji i schematów znanych z oryginału
Gdyby nie algorytmy Netfliksa, które będą podpowiadać ten serial fanom "Domu z papieru", z pewnością nie zrobiłby on takiej furory. Pozbawiony świeżości i kreatywności spin-off będzie dla większości widzów wielkim rozczarowaniem. To być może ostatni raz, gdy spotykamy się z tą serią, bo dalsze próby jej kontynuowania mają nikłe szanse na sukces.
Podsumowanie
Podsumowując tę recenzję serialu "Berlin" na Netfliksie, nie sposób nie odnieść wrażenia, że to zdecydowanie nie był udany spin-off hitowego "Domu z papieru". Mimo próby nawiązania do francuskiego "Lupina" i wykorzystania paryskich plenerów, serial w dużej mierze okazał się rozczarowaniem. Brakuje tu świeżych pomysłów, ciekawych postaci i jakiejkolwiek oryginalności.
Fani Domu z papieru mogą poczuć się zawiedzeni tym, że ich ulubiony Berlin stracił tak wiele ze swojego dawnego uroku i charyzmy. Zamiast porywającego antybohatera dostajemy mdłą postać wplątaną w niezręczny romans. Podobnie z resztą drugoplanowych bohaterów - tu też panuje totalna bylejakość. Oczekiwania były wyższe, a Netflix odpowiedział nudną powtórką schematów, które widz miał już okazję poznać.