Nowy sezon "Turysty" przenosi akcję z australijskiego Outbacku do zielonej Irlandii, zachowując przy tym charakterystyczny dla serialu, odlotowy styl. W recenzji drugiego sezonu możecie przeczytać o tym, jak Elliot Stanley radzi sobie ze swoją mroczną przeszłością, która w końcu go dopadła. Czeka nas wiele zwrotów akcji, nietypowych historii drugoplanowych bohaterów oraz pytań o sens poznawania własnej historii. Zachęcam do przeczytania, czy warto dać nowemu sezonowi szansę.
Turyście zmienił klimat i kontynent
Nowy, drugi sezon serialu „Turyście” przenosi akcję z rozgrzanej słońcem australijskiej pustyni Outback do zielonej Irlandii. Choć otoczenie się zmieniło, to styl tej niezwykłej produkcji BBC pozostał bez zmian – wciąż mamy do czynienia z owianą legendą historią tajemniczego Elliota Stanleya, tym razem osadzoną w realiach Zielonej Wyspy.
Co więcej, przeprowadzka do Irlandii nic nie zmieniła w charakterystycznym dla „Turysty” szalonym i momentami absurdalnym sposobie prowadzenia fabuły. Twórcy serialu – bracia Harry i Jack Williams – trzymają więc wciąż wysoko poprzeczkę i znów zabierają widzów w trzymającą w napięciu podróż, której finału nie jest w stanie przewidzieć nawet najbardziej wprawny telemaniak.
Elliot Stanley nadal zagubiony
Bohaterowie znani z pierwszego sezonu, czyli Elliot Stanley oraz Helen, tym razem przybywają do Irlandii. On wciąż próbuje odkryć prawdę o swojej mrocznej przeszłości. Choć ta w końcu go dopadła, wiele tajemnic nadal pozostaje nierozwikłanych. Elliot zna już swoje imię i nazwisko, ale nadal nie do końca pamięta, kim tak naprawdę jest i co robił przed traumatyczną utratą pamięci. Helen zaś wiernie mu towarzyszy w poszukiwaniach odpowiedzi na dręczące go pytania.
I tak oto znów ruszamy w szaloną podróż przez mroczny świat przestępczych sekretów, tym razem osadzony w malowniczym, acz niepozbawionym ciemnych zaułków krajobrazie Irlandii. Tajemnice przeszłości Elliota uparcie nie chcą dać mu spokoju. Niczym cebula, im bardziej się w nie zagłębia, tym więcej nowych pytań i zagadek przed nim wyrasta.
„Turysta” to serialowy odpowiednik jazdy bez trzymanki. Tym razem twórcy postanowili jeszcze odpiąć hamulce.
Pełno zwrotów akcji
Opowieść zaprezentowana w nowym sezonie „Turysty” nie nudzi ani przez chwilę. Fabuła pędzi jak szalona, sypiąc przed zszokowanym widzem kolejnymi zwrotami akcji niczym z rękawa. Ledwo zdążymy ochłonąć po jednym szokującym wydarzeniu, a tu natychmiast czeka na nas kolejny zakręt.
By móc nadążyć za fabułą tego serialu, trzeba mieć refleks i stalowe nerwy. „Turysta” pod tym względem nie daje taryfy ulgowej – na każdym kroku czekają na widza niespodzianki i nieoczekiwane rewelacje. Twórcom najwyraźniej dobrze idzie budowanie napięcia i trzymanie publiczności w nieustannym zawieszeniu między zdziwieniem a szokiem. I choć fabuła często przypomina szaloną jazdę bez trzymanki, to reżyserom jakoś udaje się utrzymać kontrolę nad pojazdem pędzącym z zawrotną prędkością w stronę kolejnego zakrętu.
Sezon 1. | Outback |
Sezon 2. | Irlandia |
Bohaterowie drugoplanowi
Oprócz głównych bohaterów w nowych odcinkach „Turysty” pojawiają się też barwne postaci drugoplanowe. Dzięki nim twórcy serialu z powodzeniem balansują na granicy kiczu i groteski. Absurdalni bohaterowie pokroju sympatycznego gliniarza z problemami w związku i jego żony fetyszystki dodają lekkości tej mrocznej historii.
Z drugiej strony gangi przestępcze i ich krwawe porachunki na ulicach irlandzkich miast dodają fabule grozy i makabry. Reżyserzy „Turysty” bawią się konwencjami, tworząc szaloną mieszankę czarnego humoru, kryminału sensacyjnego i horroru. Efekt jest spójny i bardzo klimatyczny.
Warto zgłębić mroczną przeszłość?
Motorem napędowym fabuły „Turysty” niezmiennie pozostaje tajemnicza przeszłość głównego bohatera. Ta w końcu dopada Elliota, lecz zamiast odpowiedzi przynosi ze sobą jedynie kolejne pytania. Mężczyzna uparcie drąży temat swojej tożsamości, choć przysparza mu to same kłopoty. W nowym sezonie on i Helen zaczynają się zastanawiać, czy aby na pewno warto zagłębiać się w poczynania dawnego Elliota.
Być może lepiej byłoby zostawić demony przeszłości w spokoju i ruszyć dalej w drogę, spoglądając tylko przed siebie? Te wątpliwości sprawiają, że oprócz wątku sensacyjnego, „Turysta” zyskuje w drugim sezonie także pewien filozoficzny wymiar. Odcinki skłaniają do zastanowienia się, czy zawsze potrzebujemy znać całą prawdę o sobie i swojej historii, nawet jeśli okazuje się ona niewygodna i bolesna.
Te pytania nabierają w „Turyście” szczególnej wagi i sprawiają, że serial zyskuje drugie dno. Nie jest to już tylko bezmyślna, szalona jazda pozbawiona hamulców, ale także opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, konfrontacji z demonami przeszłości i o tym, czy zawsze potrzebujemy poznać całą prawdę o sobie.
Wciąż świetna zabawa

Mimo poważniejszych wątków, nowe odcinki „Turysty” wciąż stanowią przede wszystkim świetną, szaloną zabawę. Nie brakuje tu ani napięcia, ani zwrotów akcji, ani też czarnego humoru, który już w pierwszym sezonie był znakiem rozpoznawczym serialu.
Twórcy konsekwentnie utrzymują lekki, momentami absurdalny ton tej produkcji. Choć fabuła z każdym odcinkiem staje się bardziej mroczna i makabryczna, to całość nadal sprawia wrażenie szalonej, dzikiej jazdy, która ma tylko jeden cel: bawić widza od początku do końca.
I trzeba przyznać, że ta sztuka im się udaje. „Turysta” wciąż jest serialem, który wciąga i nie pozwala oderwać oczu od ekranu. Jeśli więc szukacie produkcji, która zapewni wam solidną dawkę rozrywki i emocji, to nowy sezon przygód niezwykłego Elliota Stanleya jest tym, czego Wam trzeba.
Podsumowanie
W drugim sezonie „Turysty” twórcy zmieniają klimat i kontynent, przenosząc akcję z Australii do Irlandii. Mimo to styl tej produkcji BBC pozostaje bez zmian – wciąż mamy do czynienia z odlotową, trzymającą w napięciu historią tytułowego bohatera. Recenzja nowych odcinków to rekomendacja dla wszystkich, którzy lubią dynamiczną fabułę pełną zwrotów akcji i czarnego humoru.
Nowe przygody Elliota Stanleya nie pozwalają się nudzić ani przez chwilę. Choć bohater w końcu poznaje swoją mroczną przeszłość, to ona przynosi ze sobą tylko kolejne pytania. Czy warto drążyć traumatyczną historię, skoro prowadzi to tylko do cierpienia? A może lepiej ruszyć naprzód w nieznane? Te dylematy sprawiają, że „Turysta” to nie tylko szalona jazda bez hamulców, ale też opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości.